Rys historyczny
Sługa
Boży ks. Jerzy Popiełuszko urodził się 14 września 1947 w Okopach na
Ziemi Podlaskiej. Wczesne dziecięctwo spędził we wiosce swojego
pochodzenia, gdzie jego rodzice, Marianna i Władysław, mieli niewielką
posiadłość ziemską. W pobliskiej Suchowoli ukończył szkołę podstawową
oraz liceum; tam też jako ministrant związał się z duszpasterstwem
parafialnym. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1965 r. wstąpił do
Seminarium Duchownego w Warszawie. Klimat głębokiego życia religijnego w
domu rodzinnym, przeniknięty pobożnością maryjną, uformował w nim od
wczesnych lat rysy silnej duchowości, które z upływem czasu doprowadziły
go do głębokiej, dojrzałej wiary i niezwykłej posługi duszpasterskiej.
Jerzy wyniósł z domu rodzinnego przekonanie, że Bóg i sprawy Boże są
najważniejszymi wartościami w życiu, których nie mogą przesłaniać ani
przewyższać żadne inne.
Podczas
studiów seminaryjnych w latach 1966-1968 odbył przymusową służbę
wojskową w specjalnej jednostce wojskowej w Bartoszycach. Tutaj
zaznaczył się wielką odwagą i wytrwałością w zachowaniu swoich przekonań
i postaw religijnych, za co spotykały go nieustanne szykany i kary ze
strony dowództwa wojskowego. Pobyt w jednostce bardzo nadwyrężył stan
jego zdrowia. Wkrótce po powrocie do Seminarium przez dłuższy czas
musiał spędzić w szpitalu i poddać się operacji tarczycy. Po święceniach
kapłańskich w 1972 r. pełnił posługę duszpasterską jako wikariusz w
parafiach podwarszawskich w Ząbkach (1972-1975) oraz Aninie (1975-1978),
a następnie w Warszawie, w parafii Dzieciątka Jezus. W 1979-1980
prowadził katechezy dla studentów medycyny w kościele uniwersyteckim
p.w. św. Anny. W tym czasie został również diecezjalnym duszpasterzem
służby zdrowia.
Ze
względów zdrowotnych w 1980 r. został przeniesiony jako rezydent do
parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Od czasu strajków
sierpniowych w „Hucie Warszawa” związał się niezwykle ofiarnie z
duszpasterstwem świata pracy, rozumiejąc je jako palące wyzwanie
duszpasterskie dla Kościoła tego czasu i niezwykłą szansę
ewangelizowania środowisk pracy, poddanych dotychczas programowej,
zmasowanej ateizacji. Po wprowadzeniu stanu wojennego ten kierunek
posługi ks. Jerzego znalazł jeszcze większe pogłębienie w szeroko
zakrojonym duszpasterstwie prześladowanych, dotkniętych cierpieniem
fizycznym jak i moralnym czy ubóstwem. Od stycznia 1982 r. włączył się
bardzo czynnie w comiesięczne Msze św. za ojczyznę, nadając im wkrótce
niezwykłego rozmachu i duchowej głębi, co zaczęło przyciągać na te
spotkania liturgiczne coraz większe tłumy uczestników. W specjalnych
homiliach – opierając się na encyklikach społecznych i przepowiadaniu
Jana Pawła II oraz kard. Stefana Wyszyńskiego – podejmował palące tematy
odnowy religijnej i moralnej, które łączyły się z aktualnymi kwestiami
natury społecznej i politycznej. W takim kontekście mówił także o
bolesnych problemach deptania przez rządzących elementarnych praw
ludzkich, godności człowieka, łamaniu sumienia, przymusowej ateizacji i
programowej deprawacji, jakiej poddawane jest społeczeństwo przez system
polityczny. Nauczanie to faktycznie było niczym innym, jak tylko
przypominaniem nauki społecznej Kościoła.
Jako
reakcja na tę posługę, aparat władzy komunistycznej uruchomił przeciw
niemu na bardzo szeroką skalę kampanię zniesławiania i represji,
ukazując go jako niebezpiecznego wichrzyciela ładu społecznego,
politycznego agitatora, oskarżając go wreszcie o działalność
antypaństwową o charakterze politycznym, z czym w parze szły nieustanne
prowokacje aparatu policyjnego oraz poczynania sądowe.
W
nocy 19 października 1984 r. został uprowadzony przez oficerów służb
specjalnych MSW i brutalnie zamordowany. Pogrzeb, który zyskał
spontanicznie miano „historycznego” ze względu na jego wymowę
religijno-patriotyczną jak i ponad półmilionową liczbę jego uczestników,
odbył się w Warszawie 3 listopada. Ciało zamęczonego kapłana, na usilne
prośby licznych środowisk, zostało złożone przy świątyni na Żoliborzu,
gdzie prowadził posługę duszpasterską.
Rozszerzająca
się sława męczeństwa ks. Jerzego Popiełuszki, jaka zrodziła się
spontanicznie po jego śmierci, czemu towarzyszyła sława świętości życia,
niezwykle liczne łaski – notowane wprost w setkach przypadków –
przypisywane jego wstawiennictwu u Boga, następnie prośby kierowane z
Polski i z zagranicy do Biskupa Warszawy czy także bezpośrednio do
Stolicy Apostolskiej o stosowności rozpoczęcia postępowania
beatyfikacyjnego, doprowadziły w 1997 r. do otworzenia przez kard.
Prymasa Józefa Glempa kanonicznego procesu beatyfikacyjnego o
męczeństwie za wiarę.
Prace
procesowe od 2002 r. są kontynuowane w Kongregacji Spraw
Kanonizacyjnych w Rzymie pod kątem oceny autentyczności jego męczeństwa w
rozumieniu prawno kanonicznym.
Sylwetka duchowa
Wśród
podstawowych rysów duchowości (1), jakie dają się wydobyć z obserwacji
życia i posługi duszpasterskiej ks. Jerzego Popiełuszki oraz z jego
kazań, pism i zachowanych dokumentów, na szczególną uwagę zasługują:
Wewnętrzna
determinacja i prostota w wyznawaniu wiary. Była ona widoczna już w
okresie jego młodości, gdy jako ministrant pokonywał bardzo często ok.
pięciokilometrowy odcinek między domem rodzinnym a kościołem
parafialnym, by także w dniu powszednim uczestniczyć we Mszy Świętej.
Nie zaprzestał swej służby ministranckiej mimo, iż spotykały go za to ze
strony niektórych nauczycieli represje w szkole. Wyrazistości moralnej
dowiódł także podczas służby wojskowej, zwłaszcza w obronie prawa
kleryków – żołnierzy do modlitwy i innych praktyk religijnych. Postawa
ta towarzyszyła mu również podczas pracy duszpasterskiej wśród
robotników, podczas której był wiemy głoszonym w imieniu Kościoła
zasadom. Dzięki temu wiele osób odkryło bogactwo nauki społecznej
Kościoła. Choć mógł wycofać się z tej formy duszpasterstwa, nie uczynił
tego, w imię owej wierności i w konsekwencji zapłacił za to cenę życia.
Wrażliwość
na drugiego człowieka, zwłaszcza cierpiącego. Na tę cechę wpłynęły
osobiste doświadczenia związane z chorobami nabytymi podczas służby
wojskowej i przeżywanymi w latach studiów seminaryjnych oraz podczas
pracy duszpasterskiej w parafiach, liczne pobyty w szpitalu, jak i
duszpasterska bliskość z pracownikami służby zdrowia oraz studentami
warszawskiej Akademii Medycznej. Wyrazem wskazanej troski o ludzi
chorych była m. in. opieka (także materialna) nad jednym z domów opieki
społecznej na warszawskiej Woli, ale też specjalna uwaga duszpasterska
poświęcona ludziom prześladowanym przez siły polityczne totalitarnego
państwa.
Kapłański
charakter posługi chrześcijańsko-społecznej. Angażując się w ramach
integralnie rozumianej posługi Kościoła w Polsce, w rozwiązywanie
aktualnych problemów życia publicznego, związanych z okresem stanu
wojennego, czynił to nie jako działacz społeczny, lecz – trzeba
podkreślić – jako kapłan i duszpasterz. Realizując osobiste powołanie
gromadził wokół ołtarza ludzi cierpiących z powodu swych przekonań,
upokorzonych, mających poczucie krzywdy, nadając ich doświadczeniom
nadprzyrodzony sens i włączając ich cierpienia w eucharystyczną ofiarę
miłości Jezusa Chrystusa.
Ogląd
problemów społecznych w perspektywie wiary. Choć nie był profesjonalnym
znawcą zasad katolickiej nauki społecznej, potrafił czytać tzw. „znaki
czasu”, związane najczęściej z brakiem poszanowania podmiotowości osoby
ludzkiej w marksistowskim systemie totalitarnym, zwłaszcza podczas stanu
wojennego. Głosił podstawowe chrześcijańskie zasady życia społecznego:
prawdę, sprawiedliwość, miłość, solidarność i dobro wspólne,
przestrzegając jednocześnie przed nienawiścią wobec politycznych
przeciwników. Przejawiał głęboko religijne myślenie o sprawach
doczesności. W swej posłudze nie ograniczał się zresztą tylko do
osobistego nauczania, ale organizował szkolenie działaczy społecznych w
zakresie katolickiej nauki społecznej oraz pomoc charytatywną, prawną i
medyczną dla uwięzionych za przekonania i ich rodzin. Wielu wiernych po
długich łatach przerwy doprowadził do życia sakramentalnego.
Bezwzględna
wierność Kościołowi. W swoim nauczaniu nie głosił własnych koncepcji
chrześcijańsko-społecznych, lecz służąc – w ramach posługi Kościoła –
Prawdzie, obficie czerpał z oficjalnych dokumentów kościelnego
nauczania, przemówień papieża Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego i
innych biskupów polskich. Był też bezwzględnie lojalny wobec swego
biskupa.
Niemniej,
cechą znacznie go wyróżniającą spośród ówczesnych polskich księży była
umiejętność – dar gromadzenia ludzi wokół spraw wiary i spraw wiążących
się z życiem społecznym. To zainteresowanie, później przekształcone w
wielką pasję pomocy duchowej i materialnej świadczonej tak wielu,
sprawiło, że w sposób niemal proroczy polecił wydrukować na swoim
prymicyjnym obrazku sparafrazowane słowa proroka Izajasza: „Posyła mnie
Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”. Uważni badacze
życia księdza Jerzego z łatwością zauważą, jak te słowa rosły w nim,
aby wydać ostatecznie wspaniały owoc w jego działalności i męczeństwie.
Znaczące
było jego zainteresowanie kwestiami wsparcia materialnego dla
Seminarium – ksiądz Jerzy organizował stypendia dla kleryków. Potrafił
świadczyć taką pomoc z własnych funduszy, czasem mobilizował do tego
innych. Uważał bowiem wspomaganie kształcącej się młodzieży duchownej za
bardzo ważny obowiązek. To istotny szczegół jego duchowej sylwetki –
ksiądz Jerzy nie tylko lgnął do ludzi, ale potrafił w kleryku, dziecku
czy robotniku dostrzec potrzebującego człowieka.
To
koncentrowanie się na o s o b i e w pracy kapłańskiej, kaznodziejskiej i
charytatywnej stało się u księdza Jerzego najlepszą i najgłębszą formą
głoszenia miłości – podstawowej zasady życia społecznego. W swoich
kazaniach, a przygotowywał je bardzo starannie, chętnie powoływał się na
te zasady i chętnie wyszukiwał je w nauczaniu księdza Prymasa Stefana
Kardynała Wyszyńskiego, jak również przytaczanego z dumą Ojca Świętego
Jana Pawła II. Cytatów tych trzymał się niemal kurczowo w kazaniach,
które wygłaszał podczas Mszy Świętych odprawianych w intencji Ojczyzny. Z
mocnym przekonaniem włączał się w bogatą tradycję wychowania narodowego
w duchu wartości ewangelicznych.
Ewangelię
i płynące z niej chrześcijańskie przesłanie życia uznawał za polską
rację stanu. Każde swoje wystąpienie traktował wyjątkowo poważnie,
solidnie się do nich przygotowując przez modlitwę, lekturę i
sakramentalną spowiedź.
Zaangażowanie o charakterze politycznym, czy świadectwo chrześcijańskie?
W
latach 1980-1981 Kościół katolicki w Polsce – hierarchia, większość
duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego oraz aktywna cześć katolików
świeckich – wsparła powstawanie centralnych i lokalnych struktur
Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, powstałego w
wyniku strajków sierpniowych w 1980 r. Poparcie to miało swoje podłoże w
naturalnym i niezaspokojonym dążeniu narodu do życia w prawdzie,
wolności i uczciwości. Kościół hierarchiczny za swoją powinność przyjął
pielęgnowanie tych wartości, jako wyraz chrześcijańskiej
odpowiedzialności za życie społeczne kraju.
Ruch
„Solidarności” otrzymał ze strony Jana Pawła II jednoznaczną ocenę,
jako ruch ku chrześcijańskiej odnowie życia społecznego, co zostało
wyrażone w przemówieniu Papieża do świata pracy dn. 20.VI.1983 w
Katowicach, w czasie drugiej podróży apostolskiej do Polski:
„Cały
świat śledził – i nadal śledzi – z przejęciem wydarzenia, jakie miały
miejsce w Polsce od sierpnia 1980 roku. Co w szczególności dawało do
myślenia szerokiej opinii publicznej – to fakt, że w wydarzeniach tych
chodziło przede wszystkim o sam moralny ład związany z pracą ludzką, a
nie tylko o podwyższenie zapłaty za nią. Uderzała również i ta
okoliczność, że wydarzenia te były wolne od gwałtu, że nikt nie poniósł
przez nie śmierci ani ran. Wreszcie i to, że wydarzenia polskiego świata
pracy z lat osiemdziesiątych nosiły na sobie wyraźne znamię religijne.”
(podkreślenia – wprowadzone przez Jana Pawła II)
Po
delegalizacji Związku w wyniku wprowadzenia stanu wojennego, Kościół
katolicki w Polsce pozostał zawsze moralnym wsparciem dla jego członków i
oparciem dla realizowania jego moralnych ideałów. W takim właśnie
klimacie ks. Jerzy Popiełuszko, podobnie jak i bardzo liczni inni
duszpasterze, podjął na zlecenie przekazane od swojego ówczesnego
biskupa, kard. Wyszyńskiego, posługę duszpasterską wobec związkowców
przed wprowadzeniem stanu wojennego, a w szerszym jeszcze wymiarze
podczas stanu wojennego. Ludzie autentycznie zaangażowani w dzieło
„Solidarności” byli bowiem w przytłaczającej mierze katolikami, i jako
tacy mieli pełne prawo do asystencji kościelnej przy podejmowaniu dzieł
wynikających z ich chrześcijańskiej misji w życiu codziennym.
W
latach 1981-1989 Episkopat Polski stał na straży interesów Kościoła
katolickiego i społeczeństwa dotkniętego represjami ze strony władz
wprowadzających 13 grudnia 1981 stan wojenny. W tym okresie, w
rzeczywistości stał się jedynym podmiotem społecznym, który prowadził
regularne rozmowy z władzami, których celem strategicznym było
przywrócenie procesów demokratycznych w Polsce w z lat 1980-1981,
taktycznym natomiast reagowanie na negatywne skutki działań władz.
Stojąc
na stanowisku legalizmu władz PRL, biskupi nie mogli i nie chcieli
oficjalnie wspierać podziemia politycznego, w tym przestrzegali kapłanów
przed politycznym angażowaniem się na rzecz konkretnego środowiska
opozycyjnego. Trudność w utrzymaniu przez aktywnych kapłanów linii
wypracowanych przez biskupów polegała na tym, że interpretacja co do
granicy aktywności ściśle religijnej duszpasterzy, znajdowała się w
rękach aparatu bezpieczeństwa oraz prokuratury, działających na
polityczne zlecenie kierownictwa partii komunistycznej.
W
takiej atmosferze heroiczna posługa duszpasterska ks. Jerzego, która
przynosiła niezwykle szerokie owoce, traktowana była przez aparat władzy
komunistycznej jako „polityczna”. Był to wprost stały programowy
element państwowego aparatu propagandy, by utrwalić takie właśnie
oblicze jego działalności, co następnie dawało pretekst do
„uzasadnionego” występowania przeciw niemu, jako rzekomemu zagrożeniu
dla ładu państwowego.
Gdy
chodzi o kapłanów zaangażowanych duszpastersko w dzieło „Solidarności”,
można stwierdzić, że władze komunistyczne irytowały typowo religijne
formy ich obecności przy Związku. Płynęło to z następujących racji:
– W odczuciu społecznym obecność kapłanów przy „Solidarności” nadawała jej w starciu z władzą charakter walki sprawiedliwej.
–
W odczuciu związkowców obecność pośród nich kapłanów katolickich
umacniała ich w walce o zmianę ustroju, który wyniszczał naród, państwo i
Kościół.
–
W odczuciu reżimowych analityków społecznych, bliska obecność kapłanów
przy ludziach „Solidarności” co najmniej osłabiała, jeśli wprost nie
łamała strategii władz państwowych wobec Związku. Wielu z nich
przyznawało, że to obecność kapłanów łagodziła nastroje konfrontacyjne. Z
tego powodu starcie społeczne i polityczne, któremu przecież przewodził
Związek, prowadzone było drogami pokojowymi, mimo niezliczonych
prowokacji ze strony władzy państwowej.
Łączenie
działalności ks. Jerzego jedynie z wymiarem politycznym,
charakteryzowało jednak nie tylko rządową propagandę komunistyczną
polską i sowiecką. To uproszczenie powtarzane nieprzerwanie przez media w
PRL, ciążyło niejednokrotnie na ocenie faktów także ze strony
dziennikarzy zagranicznych, co stawało się źródłem przekłamania w
informacjach rozsyłanych wtedy przez nich w świat o tym, co dzieje się
na Warszawskim Żoliborzu.
Ocenę
charakteru działalności ks. Jerzego Popiełuszki, prowadzonej w
ówczesnej niezwykle złożonej sytuacji politycznej i społecznej, trafnie
ujmują dwie wypowiedzi biskupów: ks. abp. Ignacego Tokarczuka i ks. bp.
Alojzego Orszulika. W rzeczywistości stanowią one swojego rodzaju
podsumowanie rozpatrywanej problematyki.
Pierwsza
z nich pochodzi z listu ks. abp. Tokarczuka, – z którym Ks. Jerzy
kilkakrotnie spotykał się, by konsultować treść swoich homilii
głoszonych w czasie „Mszy św. za ojczyznę” – do ks. prał. Teofila
Boguckiego:
1)
[ks. Popiełuszko] ”Nie chciał być ani działaczem politycznym, ani nie
szukał zaspokojenia swoich ambicji. Czuł cały ciężar sytuacji na sobie,
chętnie by od tego odszedł, gdyby nie jego wielka miłość Ojczyzny i
miłość ludzi, którym służył, a których nie miał sumienia opuścić w
trudnej sytuacji. Choć jeszcze był bardzo młody, to mimo to miał już
wielkie poczucie odpowiedzialności pasterskiej i jako dobry pasterz nie
mógł ich opuścić. Miał przeczucie tego, co później go spotkało.
2)
W jego postawie i wypowiedziach widać było właściwą, zgodną z
ewangeliczną hierarchię wartości. Z Ewangelii czerpał inspirację i
Ewangelia łącznie z nauką Kościoła kazała mu służyć ludziom. Tutaj był w
całej pełni zgodny z postawą Episkopatu Polski, wyrażaną między innymi w
komunikatach z konferencji plenarnych. Kościół jako taki nie chce
uprawiać polityki w sensie dążenia do władzy i obejmowania stanowisk,
czy szukania korzyści. Natomiast ma nie tylko prawo ale i obowiązek
osądzania z punktu moralnego także spraw publicznych i politycznych
nawet. Konstytucja Soborowa o Kościele w świecie współczesnym jasno i
wyraźnie te problemy ustawia. Tej linii trzymał się bardzo
konsekwentnie.
3)
W swej ocenie życia społecznego nie tyle kładł nacisk na braki i
cienie, ile na stronę pozytywną. Wskazywał drogę miłości nawet w
stosunku do wrogów.
4)
Choć sam jak i jego owieczki doznał niejednej krzywdy i bólu, to ani
nie głosił, ani nie szukał zemsty czy nienawiści. Wskazywał drogę
miłości nawet w stosunku do wrogów.
5)
Nie tylko nie miał intencji światoburczych, ale odwrotnie – w całym
swoim postępowaniu uspokajał elementy zbyt gorące, wskazywał drogi
dialogu i pokoju”. (2)
Drugą
wypowiedzią jest oświadczenie pisemne bp. Alojzego Orszulika, złożone w
styczniu 2008 r., gdy został proszony przez Postulację Procesu o
ustosunkowanie się do swoich pierwotnych ocen działalności ks. Jerzego.
Wypowiedź ta jest o tyle znacząca, że jej autor z racji uczestniczenia z
ramienia Konferencji Episkopatu Polski w pracach Komisji Wspólnej do
rozmów z władzami PRL, miał dostęp do wielostronnego, szerokiego
spojrzenia na całokształt problematyki ówczesnych relacji: rząd PRL –
Kościół katolicki. To spojrzenie pozwoliło mu zmienić jego początkowo
negatywną ocenę ks. Jerzego, jako kogoś, kto swoim postępowaniem
utrudnia skomplikowany dialog między Kościołem a rządem, na obraz
autentycznego świadectwa chrześcijańskiego, zakończonego męczeństwem za
wiarę.
„Każdy
kapłan, który wypowiadał się w sprawach publicznych był nagrywany na
taśmę magnetofonową, analizowany i traktowany jako wróg komunistycznego
państwa. Natomiast sami biskupi i księża, którzy bronili praw Kościoła,
Narodu, ludzi prześladowanych zwłaszcza robotników, traktowali swoje
wystąpienia jako obowiązek wynikający ze zleconej im misji
duszpasterskiej.
Mogę
powiedzieć, że motywy represjonowania tych księży wypływały z dwóch
źródeł. Z nienawiści do nich jako kapłanów i z nienawiści do ich
wystąpień. Najbardziej na celowniku działań Służby Bezpieczeństwa był
ks. Jerzy Popiełuszko, który pracował w parafii św. Stanisława Kostki na
Żoliborzu w Warszawie i był przez Ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego
posłany do robotników w Hucie Warszawa. Oprócz nich przy księdzu Jerzym
gromadzili się przedstawiciele opozycyjnej inteligencji. Oni też byli
często jego podporą. Ks. Jerzy Popiełuszko był wielekroć szantażowany i
straszony nawet utratą życia. Był jednak nieugięty i nie przestał głosić
Słowa Bożego i zasad Katolickiej Nauki Społecznej […].
W
moim przekonaniu ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany dlatego, że
był kapłanem i że głosił naukę Chrystusa, choć sprawcy zabójstwa
traktowali go jako tylko przeciwnika ustroju komunistycznego. Jest
męczennikiem za głoszenie Katolickiej Nauki Społecznej wypływającej z
Ewangelii i nauczania Kościoła, które ma na celu obronę godności
człowieka.”
Jest
w pełni uzasadnione, aby ks. Jerzego Popiełuszkę zaliczać do kręgu
świadków wiary, męczenników, o których mówi Jan Paweł II w Adhortacji
Apostolskiej Ecclesia in Europa (n. 13), że zajaśnieli jak Boże światła w
ciemności długiej nocy zła, jaką był czas rozlania nienawiści,
okazującej się w pogardzie dla Prawa Bożego, dla godności człowieka a
jednocześnie w prześladowaniu Kościoła. W nim ujawniła się nieogarniona
obecność Odkupiciela i Jego łaski, z której czerpał siłę dla składania
najwyższego świadectwa „prawdzie o Bogu i człowieku”. (3)
Jan
Paweł II w licznych przemówieniach o Słudze Bożym zwracał na to uwagę,
że jego śmierć niesie w sobie wymiar głęboko ewangeliczny, który nie
może być przysłoniony przez żaden inny. Ojciec święty mówił: „Nie wolno
go traktować tylko o tyle, o ile służył pewnej sprawie w porządku
politycznym, choć była to sprawa do głębi etyczna. Trzeba go widzieć i
czytać w całej prawdzie jego życia. Trzeba go czytać od strony tego
wewnętrznego człowieka, o którego prosi Apostoł w Liście do Efezjan” (Ef
3,14-16). (4)
Gdy
chodzi o najbardziej zaznaczające się linie przesłania Sługi Bożego, na
pierwszym miejscu wypływa jego świadectwo złożone „prawdzie o Bogu i
człowieku”. Jako, że u podłoża jego posługiwania tkwiła heroiczna miłość
Boga prowadząca do przepowiadania Ewangelii nadziei w jej najgłębszych
wymiarach, z jego śmierci może spływać dobro dla Kościoła i świata, tak
„jak z Krzyża Zmartwychwstanie”. (5)
Ten
kapłan męczennik przemawia przykładem niezwykłej wrażliwości
duszpasterskiej na człowieka cierpiącego, załamanego, pogrążonego w
błędzie, o zagubionej nadziei. On potrafił pochylać się nad nimi z
miłością, by pomóc powstawać w duchu ewangelicznej odnowy. Jawił się
jako niestrudzony apostoł i szafarz sakramentu pokuty, przy którym
przychodzący do niego odkrywali oblicze Boga, miłosiernego Ojca wobec
„syna marnotrawnego”. Taką posługę niósł nawet wtedy, gdy po fałszywym
oskarżeniu i prowokacji agentów służby bezpieczeństwa, został osadzony w
areszcie śledczym. Ks. Jerzy najbardziej zdobywał autorytet moralny
właśnie przez charyzmatyczną posługę w sakramencie pokuty.
Ukazywał
bardzo przekonująco, że bliskość Boga, oparcie się na prawie Bożym i
otwarcie na łaskę Bożą tworzą bazę do budowania kultury i cywilizacji
chrześcijańskiej, co z kolei stanowi gwarancją autentycznego postępu
ludzkiego. Potrafił przekonująco głosić, że tylko Ewangelia jest w
stanie odmienić oblicze świata. Ale jest to program bardzo wymagający,
gdyż zakłada zawsze spełnienie trzech warunków: wierność prawdzie,
wierność sumieniu – prawe sumienie jest niezastąpionym światłem na
drodze prawdy – oraz jako trzeci warunek, osobista ofiara miłości, bez
której niemożliwe jest wprowadzenie w życie wielkich ideałów
chrześcijańskich. Z tym programem łączy się organicznie metoda
chrześcijańskiego zmagania ze złem, niestrudzenie potwierdzana życiem
przez Sługę Bożego, tj. że zło można pokonać jedynie dobrem, miłością.
W
takim kontekście ks. Jerzy ukazywał także, jak ważnym jest dla
chrześcijańskiej cywilizacji i jej wzrastania zdrowy patriotyzm,
pielęgnowanie własnej historii i tradycji wartości, co wtedy silnie
kontrastowało z duchem internacjonalizmu komunistycznego.
Należałoby
odnotować, że owoce dzieła ks. Jerzego Popiełuszki, tak jak w przypadku
wszystkich wielkich Bożych ludzi, w rzeczywistości wykraczają poza
wymiary tylko pastoralne. Od czasu bowiem jego śmierci, która stała się
niezwykłym wstrząsem i rozbudzeniem moralnym dla kraju, nie było już
możliwe zatrzymać rozpoczętego procesu odnowy duchowej narodu, co w
konsekwencji doprowadziło do uwolnienia spod władzy komunizmu. Można
powiedzieć, że w pewnym sensie on przygotował wielkie przemiany, jakie
dokonały się w kraju dziesięć lat później.
Przypadek
Sługi Bożego daje Kościołowi kolejny raz przekonujący przykład, że
męczennicy chrześcijańscy niosą największy wkład do kultury ludzkiej,
stając się promotorami autentycznego ładu życia. Potwierdzają, że
przyszłość świata należy do ludzi pokoju, którzy mocą swego
zakorzenienia w Chrystusie – jak Ksiądz Jerzy – są w stanie zwyciężać
zło dobrem. On też ukazuje jak ważna i niezastąpiona była w procesie
duchowych i politycznych przemian w Polsce jego autentyczna posługa
kapłańska.
W
osobie Księdza Jerzego Popiełuszki jeszcze raz znajduje potwierdzenie
przekonanie Kościoła, że tożsamość kapłańska osiąga swoją pełną
dojrzałość przy zachowaniu ducha wierności nauczaniu Kościoła i w
klimacie żarliwej duchowości maryjnej. Jak bardzo autentyczne było to
posługiwanie, potwierdza od innej jeszcze strony niezwykła liczba łask
przypisywanych jego wstawiennictwu u Boga. Ten fenomen trwa
nieprzerwanie. Bliższe rozpatrzenie tych łask wciąż prowadzi do
podobnego wniosku: te łaski przyczyniają się zawsze do umocnienia wiary i
coraz głębszego życia religijnego. Czas ponad dwudziestu lat kultu
prywatnego, dokumentacja sławy męczeństwa i łask, potwierdzają, że
Ksiądz Jerzy jawi się nie tylko jako żywy wzór do naśladowania, ale jest
prawdziwym orędownikiem u Boga. Podczas gdy za życia ziemskiego
stanowił mocny punkt odniesienia co do drogi chrześcijańskiej, teraz
umacnia swoje świadectwo także upraszanymi licznymi łaskami.
Można
dodać, że proces beatyfikacyjny Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki
przywołuje nie wprost na pamięć także prawdę o systemie politycznym i
społecznym, w którym programowo zostało wyeliminowane odniesienie do
prawa Bożego. Jest kolejnym przypomnieniem dramatycznej lekcji, jakiej
dostarcza historia ludzkości, że świat oderwany od Boga zwraca się
nieubłaganie przeciwko samemu sobie, mimo znaczących poczynań na polu
legislacyjnym. Męczeństwo ks. Jerzego jest głośnym wołaniem miłości,
potwierdzonym ceną przelania krwi, by pomóc wyrwać się z takiego
zagubienia
Przypisy:
1.
„Sylwetka duchowa” – opracowanie przejęte z Relacji Komisji
historycznej, przedstawionej w Procesie informacyjnym (Copia publica
trasumpti Processus S.D. Georgii Popiełuszko, vol. III, 794-796).
2. List z 1 sierpnia 1985 r.; tekst listu w: W. JEDYNAK, Walka o prawdę, Sandomierz 2000, 33-34.
3.
„Świadectwo prawdzie o Bogu i człowieku” – treść męczeństwa
chrześcijańskiego ujmowana w zwartej syntezie przez Jana Pawła II
(Veritatis splendor, 90-94).
4. Jan Paweł II o Słudze Bożym: przemówienie we Włocławku 7 VI 1991.
5. Jan Paweł II, audiencja generalna 5 XII 1984.
Duchowa sylwetka ks. Jerzego
Ks. Teofil Bogucki
Pytają
ludzie, którzy go nie znali, jaki był na co dzień, w towarzystwie,
jakie było jego oblicze duchowe. Był w pełni człowiekiem prostym i
dobrym. Nie chorował na wielkość, nie udawał bohatera, nie lubił
oklasków. Był zwyczajny jak my. Bardzo koleżeński i ze wszystkimi za pan
brat. Gotów pójść w każdej chwili tam, gdzie go biskup pośle. Ani
Prymas, ani biskupi nie nalegali na niego, żeby opuścił parafię na
Żoliborzu, przeniósł się gdzie indziej. (…) Odwaga jego była na miarę
bohaterów Sienkiewiczowskich. Gdy jednego roku spędzał urlop nad morzem w
gronie przyjaciół, wypuszczał się nieraz samotnie w las, wracał do domu
późnym wieczorem. Przyjaciele drżeli o niego, gdyż i tam przecież byli
esbecy, którzy „strzegli” go na każdym kroku. Gdy pewnego dnia urządzono
łapankę nad morzem, na plaży, on po prostu włożył szlafrok i spokojnie
oddalił się w las. Bywało, że tych, którzy jeździli za nim trop w trop,
potrafił wyprowadzić w pole, ginąc im z oczu w zakamarkach ulic
warszawskich. Zdobywał się nieraz na fortele. Oto pewnego razu wyjeżdżał
poza Warszawę. Przebrał się, przyprawił sobie wąsy i brodę i tak
nierozpoznany minął wszystkie straże i szczęśliwie dotarł do celu. W
przeddzień porwania i śmierci pilnującym go dzień i noc trzem drabom w
samochodzie zaproponował (…) czarną kawę na rozgrzewkę, co zostało
przyjęte z oburzeniem. Był pełen życia i werwy, a jednocześnie
opanowany, łagodny i dla wszystkich życzliwy. Był kapłanem o szerokich
horyzontach. Nie ograniczał się bowiem tylko do pracy duszpasterskiej w
parafii, ale myślą swoją ogarniał wszystkie ugrupowania
społeczno-polityczne i próbował stworzyć jakąś unię narodową osób
wiodących różnymi drogami do jednego celu – dobra i miłości Ojczyzny.
Tym należy tłumaczyć jego kontakty z niewierzącymi, z rozmaitymi
ugrupowaniami politycznymi. Był pełen prostoty i zawsze gotów do usług,
nie zważając na to, co ludzie powiedzą.
Nieugięty
w zwalczaniu zła, a wytrwały w czynieniu dobra. Gdy się pokazał, biegli
do niego, obsypywali go kwiatami. Towarzyszyli mu w drodze na
przesłuchania do Pałacu Mostowskich. Był miłosierny i miłosierdzie
świadczył. Jego mieszkanie i garaż były zawalone darami dla biednych
rodzin, dla wyrzuconych z pracy. Osobiście bardzo często woził dary
rodzinom potrzebującym. W czynieniu dobra był zaskakujący. W mroźną noc
wigilijną podczas stanu wojennego wsiadł do samochodu i dotarł do straży
wojskowych na ulicach, wysiadł z samochodu, zbliżył się spokojnie do
żołnierzy, którzy stali gotowi do strzału, wyciągał opłatek i dzielił
się z nimi. Młodzi żołnierze, od wielu miesięcy odcięci od świata za
murami koszar, najczęściej nieświadomi sytuacji politycznej i
społecznej, płakali ze szczęścia, że ktoś o nich pomyślał tak zwyczajnie
w tę świętą noc. Nie tylko sprawy materialne ludzi skrzywdzonych leżały
mu na sercu, ale i sprawy duchowe stanowiły przedmiot jego troski.
Wielu pod wpływem jego homilii odnalazło sens życia. Wielu uporządkowało
swoje życie małżeńskie i rodzinne. Przygotowywał dorosłych do
sakramentu Chrztu i Komunii św. Płynął od niego jakiś czar dobroci,
któremu poddawali się ludzie.
Okazywał
swoje serce tym, przeciwko którym toczyły się procesy. Był obecny
niejednokrotnie na sali sądowej, by podtrzymywać na duchu niewinnie
sądzonych. (…) Był zdecydowany. Mówił, że kapłan nie może uchylać się od
pracy dla dobra Kościoła i Ojczyzny i chować głowy w piasek, gdy tylu
ludzi cierpi prześladowania i więzienia. Mimo słabego zdrowia, częstych
bólów głowy i innych dolegliwości nie zaprzestał swojej działalności. W
Bydgoszczy 19 października 1984 r., pomimo że czuł się źle, odprawił
Mszę św. i poprowadził Różaniec z przepięknym rozważaniem. Z Różańcem w
ręku wytrwał do końca. Mógł powtórzyć za Chrystusem: – Wykonało się.
Warto zajrzeć także tutaj biuletyn10_45_2_.pdf
Za: „Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Sługa Boży, patriota, męczennik 1947-1984”, Biały Kruk, Kraków 2004.